sobota, 1 lutego 2014

Od Carolin - Niespodziewana wizyta cz. 2

Nie siedzieliśmy zbyt długo ponieważ zauważyliśmy chodzących w kółko przyjaciół. Schowaliśmy się za krzaki śledząc ich wzrokiem.
- Liam patrz! Oni siadają tam gdzie my... - wyszeptałam.
Nie odpowiedział tylko ciągnąc mnie za koszulkę zaprowadził do pobliskiej kawiarni: " Meat Love loco". Jest tam zazwyczaj o tej porze mało ludzi. Zamówiliśmy sok i ciastko. Gdy usiedliśmy przy stoliku koło okna Liam powiedział, że zaraz przyjdzie. Nie wiedziałam o
co chodzi... Podszedł do lady i poprosił kelnera o jakieś kartki i długopis. Wziął je i usiadł koło mnie.
- Tu mamy kartkę i zapiszemy co na tym pikniku będzie, ok?
- No dobra...
Po chwili mój plan wyglądał tak:
1. Ciastka z musem czekoladowym.
2. Przeróżne soki.
3. Smakowite mini burgery.
 4. Jabłecznik z odrobiną cynamonu.
Natomiast plan Liam'a wyglądał całkiem inaczej, a mianowicie:
1. Najważniejsze to wino białe oraz czerwone.
2. Deser składający się z samych owoców do tego porcja lodów.
3. Mini kanapki.
 4. Szaszłyki z: bekonu i mięsa.
On to zaplanował wyżerkę. Mmm... Już mam na to wszystko ochotę!
- No okej... Czyli mamy różne pomysły... To wino, ciastka, deser, mini kanapki zostawiamy?- spytałam. - Jasne. To chodź wracamy do domu robić...
- Ale czekaj! Chodź pójdziemy do nich.. Na tą "łączkę"
Nie usłyszałam odpowiedzi. Znowu.. Podeszliśmy do nich i wystraszyliśmy. Ich min nie zapomnę nigdy.
 - Hahaha! Gdybyście widzieli swoje miny! Haha - odparł Liam.
- To nie było śmieszne... - odpowiedziała Julia.
- Mamy taki plan z Liam’em..- ciągnęłam dalej - by zrobić piknik. Co wy na to ?
- Czemu nie? - wyszeptał Zayn.
- To my się zbieramy! Gdy doszliśmy do domu mieliśmy nadzieję, że nikogo nie ma. Podeszłam do kuchni i otwarłam lodówkę.
- LIAM! Lodówka jest pusta...
- To pojedź do sklepu, a ja tu zostanę i zajmę się resztą.
- No dobra, ale nie mam auta. Taki mały problem… - wyrzekłam.
- Trzymaj! - rzucił mi kluczyki do czerwonego mercedesa. Był cudowny.
Po jakiś 10 minutach byłam już w hipermarkecie. No to muszę kupić: owoce, lody, wino białe i czerwone, ciastka z musem czekoladowym, i chleb (oraz coś do tego). Po niecałej godzinie wyszłam z wszystkimi zakupami. Byłam zadowolona. Gdy doszłam do długo szukanego auta, ujrzałam przebitą oponę.
- Kto mi to mógł zrobić?- mówiłam sama do siebie.
Postanowiłam przejechać się autobusem. Dotarłam do domu po jakiś dwóch godzinach! Były straszne korki.
- No wreszcie- odparł Liam - A gdzie masz auto?
- No wiesz pękła opona i przejechałam się autobusem... Jutro po niego pojedziemy, okej?
Swoim zwyczajem nie odpowiedział. Wzięliśmy się do roboty. Po trzech godzinach ciężkiej pracy wszystko było gotowe. Zadzwoniłam do reszty i poinformowałam, że za półgodziny będziemy. Wzięliśmy przekąski i duży koc. W parku rozłożyliśmy go i wszyscy rzucili się na jedzenie. Julia siedziała koło Zayn'a, ja koło Liam'a, a Lou koło Laury. Harry i Niall siedzieli troszkę dalej.
Po skończonej "imprezie" byłam zadowolona. Wszystko poszło tak jak sobie wyobrażałam. Wróciliśmy do domu, a Julia nawet się nie dowiedziała o zaistniałej sytuacji z jej rodzicami. Do czasu... - Carolin! - zawołała mnie Julia. - Nie wiesz co tu robili moi rodzice? Zostawili mi list, żebym do nich zadzwoniła...
- A bo wiesz... Byliśmy w wannie z Liam’em. I oni weszli... Ja Cię bardzo przepraszam...
- Przestań! Przynajmniej było zabawnie. - zaśmiała się - A no wiesz... Byliście goli ?- ciągnęła dalej.
- NIE! Przestań... - popchnęłam ją lekko.
Poprosiłam Julię i Laurę by mnie odprowadziły do domu. Wszystko im opowiedziałam o zaistniałej sytuacji w łazience. Cały czas się śmiałyśmy, dawno tak nie było... W ogródku była piękna ławka i właśnie na niej usiadłyśmy.. Rozmawiałyśmy z dobre 20 minut. Stwierdziłam, że pójdę już do domu. Pożegnałam się i weszłam.
- Mamo! Halo, gdzie jesteś?
- Gdzie się szwędałaś? Dwa dni Cię w domu nie było! Masz szlaban! - ze zdenerwowaniem w głosie odrzekła moja mama.
- Ale mamo... - przerwała mi każąc iść do pokoju.
Wchodząc po schodach zauważyłam coś dziwnego były one mianowicie inne..

niedziela, 26 stycznia 2014

Od Carolin - Niespodziewana wizyta

Dziś o dziwo wstałam wcześniej. Weszłam do łazienki robiąc byle jaki kok oraz myjąc twarz letnią wodą.
Burczało mi w brzuchu więc zeszłam do kuchni. Musiałam przejść przez salon. Ujrzałam Julię i Zayn'a siedzących na sofie, a obok Laurę, która stała nieruchomo. Wyczytałam z ich twarzy, że właśnie im przeszkodziłyśmy. Idąc do kuchni wzięłam ze sobą Laurę. Przygotowywałyśmy "królewskie" śniadanie. - Jak myślisz? Do czego miało dojść? - spytała Laura.
- Myślę, że mieli sie pocałować... A tak w ogóle to co tu robi Zayn?
- A nie wiem. Zajmijmy się śniadaniem.
Po godzinie śniadanie było gotowe. Bardzo się namęczyłyśmy, więc każde słowa krytyki mogłyby zaboleć. Zaniosłyśmy je do jadalni i pobiegłyśmy pobudzić resztę. Jako pierwszy z dołu zszedł Louis wraz z Niall’em. Później dopiero Liam i Harry.
- Mmm... - dochodziły głosy czterech chłopców.
- Będzie smacznie! - odparł Liam.
Zasiedliśmy wszyscy do stołu, a jako pierwszy do jedzenia rzucił się Niall. Czemu mnie to nie dziwi? Po chwili zostały tylko jakieś resztki, natomiast nikt nie ruszył się sałatek. Louis wstał i zaczął rzucać sałatą po całej jadalni. Po kilku sekundach dołączyli się wszyscy.
- Bitwa na żarcie!! - krzyknął Zayn.
Widziałam, że wszyscy się dobrze bawili, a to sprawiało, że się uśmiechałam. Gdy skończyła sie amunicja, zaczęła się walka o wejście do łazienki. Stałam na samym końcu. Dopchałam się na początek i otwarłam lekko drzwi. Wparowałam do łazienki niczym gepard. Gdy już nie miałam prawie nic na sobie, ujrzałam, że ktoś jest w wannie. Był zakryty zasłoną. Odsłoniłam ją i ujrzałam Liam'a. Nie był goły, miał na sobie jedynie bieliznę.
- To dla mnie? - spytałam.
- Nie dla mojej mamy! - zażartował chłoptaś. Wejść czy nie wejść? W tym momencie pociągnął mnie za rękę i wylądowałam w ogromnej wannie. Ochlapał mnie, a ja go. Leżeliśmy, leżeliśmy z dobrą godzinę, gdy ktoś nie pukając wszedł do łazienki. Byli to rodzice Julii. Szukali jej by powiedzieć, że wyjeżdżają na wieś. Zobaczyli nas i znieruchomieli.
- Yyy… My... to znaczy... My już wychodzimy... - zakłopotana opatuliłam się w ręcznik, a drugi podałam Liam’owi by też to zrobił.
 - Alee... Carolin! Czekaj. - odparła pani McCartney. Wybiegliśmy z łazienki w kierunku najbliższego pokoju.
- Ale obciach! Nie uważasz? - zapytałam.
- Straaszny. Ale najważniejsze, że wiesz... nie byliśmy goli. - zaśmiał się.
- Hehe, masz rację. Rzeczywiście w domu nie było, ani Julii, ani nikogo.
- Gdzie oni są? Ubraliśmy się i pobiegliśmy ich szukać. Nigdzie ich nie ma...
- Zrobimy sobie piknik? - spytał Liam.
- Może... Dla wszystkich? Niespodzianka...
- Okey, chodźmy wybrać miejsce.
Wyszliśmy z domu szukając wolnego miejsca.
- Tam! - krzyknęłam. Pociągnęłam go za rękę i usiedliśmy na pustym terenie. Wszędzie drzewa, kwiaty... Zaraz potem posadził mnie na swoich kolanach i pogrążona w myślach nie zwracałam uwagi na to co się wokół dzieje...

piątek, 24 stycznia 2014

Od Julii - Niezrozumiała sytuacja

Obudziłam się kiedy zza oknem było jeszcze ciemno. Wstałam delikatnie z fotela, aby nie zbudzić śpiącej jeszcze przy mnie Carolin. Powolnym krokiem ruszyłam w stronę kuchni, mało co nie przewracając się o buty. Usiadłam na krześle, kładąc ręce na stoliku.
Trzeba było by zadzwonić do rodziny, ale nie dzisiaj… A jak już to wieczorem.
Siedząc, usłyszałam kroki na dworze. Odwróciłam głowę w stronę wyjścia. Ktoś zaczął cicho pukać. Wstałam z siedzenia i podeszłam do okna, z którego miałam idealny widok na drzwi wejściowe. Stał tam przemoknięty Zayn. Czym prędzej cicho otworzyłam drzwi, wpuszczając go do środka. Od razu wpadłam w jego objęcia.
- Zayn…
- Julia…
Pociągnęłam go za dłoń, ciągnąc do mojej sypialni.
- Masz jakieś męskie ubrania? – Zapytał
- Coś się znajdzie…
Po powrocie z garderoby rzuciłam mu dresy i luźną koszulkę. Szybko przebrał się, a mokre ubrania powiesił na kaloryferze.
Usiedliśmy na łóżku, naprzeciwko siebie.
- Zayn gdzie byłeś? – Zapytałam niepewnie
- U kumpla, przepraszam, że nie przyszedłem wcześnie.
U kumpla? Czy JEGO nazywasz kumplem? Nie rozumiem całej tej sytuacji…
- U kolegi?
- Tak, ma na imię Josh.
Nie odezwałam się już, ta sprawa była dla mnie dziwna. Czyli ten telefon… Był zmyślony? Ktoś chciał mnie nastraszyć?
- Ja się jeszcze położę spać, jestem zmęczona…
Chłopak tylko zszedł z łóżka podchodząc do okna i wpatrując się w krople uderzające w szybę.

*rano*

Usłyszałam donośne głosy na dole… Kłótnia? Usłyszałam w niej swoje imię, więc szybko założyłam bluzę i zeszłam powoli na dół.
- Laura, co się tu dzieje? – Cicho zapytałam
Przyjaciółka odpowiedziała, dość oschłym głosem
- Chłopcy się martwią… Zayn wrócił wczoraj w nocy, prawda?
- Tak.
- No właśnie, ON coś mu zrobił…
- Co mu zrobił? – Spytałam przerażona
- Nic poważnego, na szyi ma delikatne otarcia, a na rękach małe siniaki… - Skrzyżowała ręce przyjaciółka
Zamilkłam, powędrowałam do salonu, gdzie siedział na sofie, mulat. Przysiadłam się obok niego, kładąc moją rękę na jego. Od razu wyczuł moją obecność i odwrócił się w stronę mojej twarzy. Zbliżyliśmy się do siebie, miało nastąpić to… 


Na co czekałam, ale do salonu wparowała radosna Laura. Argh…

Od Carolin - Gdy w domu nie ma prądu

Po chwili świtało zabłysło na krótką chwilę i znów zgasło. 
- Julia! Idź po jakieś świeczki czy latarki - odrzekłam.
Julia wbiegła do kuchni, otwarła pierwszą szufladę i wyjęła 4 latarki.
- Skąd ty ich tyle masz?- spytał zdziwiony Louis.
- A bo tutaj często wywalają korki! - zaśmiała się.
Chłopcy wzięli latarki i od razu wszystkie włączyli. Nastała jasność... Wskoczyłam pod ciepły oraz gruby koc i opatuliłam sie nim. Co w takim razie robimy? Może by tak iść spać? Hahahaha, raczej nie pójdziemy spać o 19.
- Mam pomysł! Może by tak gra w butelkę? Na rozgrzanie atmosfery? - zaproponowałam nie wstydząc się, ani trochę.
- Czemu nie? - wszyscy odpowiedzieli chórem.
Wstąpiłam do kuchni i zabrałam pustą butelkę leżącą u mych stóp.
- Macie! Kto pierwszy kręci?
- Może Laura? - odparł Harry.
Laura zakręciła butelką i wypadło na Louis’a. Uśmiechnął się, a Laura udając, że nie widziała pytała się innych czy naprawdę musi.
- Noo Laura. DAWAJ! - krzyknął Liam.
- Okey.
Zbliżyła się do chłopaka i wtuliła się w niego jak w miękką poduszkę.
- No widzisz? Nie było tak źle, prawda? - zachichotałam. - Lou teraz ty kręcisz!
Zakręcił raz. Uderzyła we mnie, więc musiał powtórzyć.
- No Caro! Zobaczymy czy ty będziesz taka śmiała! - odparł Lou.
- A nie? Co ty myślisz? Podeszłam do niego i przytuliłam go tak jakby miał zaraz przestać oddychać.
- Teraz ty kręcisz! - ledwo co wymamrotał.
- No to co? Może zmienimy zasady? - spytał Louis. - Teraz na całowanie! Może pierw w policzek. Zgodziliśmy się. Zakręciłam raz, a porządnie. Wypadło na Liam'a. Jak na złość. Nie powiedzieliśmy jeszcze nikomu, że chodzimy... Więc to będzie okazja.
- No podejdź! - zaśmiał się głośno Liam.
Specjalnie szłam bardzo powoli, a był on zaledwie przede mną. Usiadłam koło niego i próbując go cmoknąć w policzek, ale mnie wyprzedził i pocałował w usta…

Nie wiedziałam co zrobić. Bałam się, że ta miłość to będzie tylko na chwilę...
- Uuu! Między wami iskrzy! - chórem odpowiedział Lou wraz z Laurą.
- No więc... mieliśmy wam... powiedzieć... Bo wiecie... My... no my... chodzimy. - ulżyło mi.
Julia podeszła do mnie i ściskając wyszeptała mi do ucha: gratulacje. Nie minęła chwila, a wszyscy się na nas rzucili z uściskami i gratulacjami.
- Wiecie co? Nie mam ochoty już grać... - odrzekłam.
- Ja też...
- No i ja też. Pogasiliśmy latarki i położyliśmy się na ziemi opatuleni w przeróżne koce... Gdy już miałam zasnąć usłyszałam jak Julii coś się śni... Byłam znowu zaniepokojona. Podbiegłam do niej i budząc ją leciutko i cicho, ucałowałam i wy przytulałam.
- Caro! Śniła mi się znowu ta paczka, ten telefon...
Wiedziałam, że ta sytuacja szybko nie zniknie z jej pamięci.
- Julia! Nie myśl o tym. Słyszysz? - popłynęły mi łzy po policzkach.
 Położyłam się koło Julii i próbowałam uspokajać. Po chwili zasnęła, a mnie dręczyły straszne myśli.

czwartek, 23 stycznia 2014

Od Laury: Na specjalne życzenie Julii dodaje tytuł: Dziwna sprawa.

Nagle usłyszałyśmy pukanie do drzwi. Julia zaglądając wcześniej przez wizjer otworzyła je a naszym oczom ukazał się Louis. Pogoda się zmieniła zamiast ciepłego wieczorku szalał teraz wiatr i padał deszcz. Chłopak wszedł do domu i dołączył do nas w salonie. Nagle zadzwonił telefon. Julia pobiegła do pokoju, w którym go zostawiła. Louis podążył za nią. Carolin i reszta zespołu oprócz Zayn'a, bo ten nie wrócił z wieczornej wyprawy podążyła przygotować kolację. Nie chcąc zostawać sama również podążyłam za Julką.
-To znowu on?
Padło pytanie. Kto? chciałam zapytać. Czy ten cały On ma związek z makabryczną przesyłką? Nie wiem ale mam co do tego złe przeczucia. Dziewczyna odebrała telefon i z kamienna twarzą ściskała go przy uchu kurczowo przez około 5 minut. W końcu odłożyła słuchawkę. Z twarzą w kolorze kredy* dziewoja usiadła na łóżku.
- Co jest? Spytałam przerażona.
Usiadłam po lewej stronie dziewczyny. Louis usiadł po prawej. Dziewczyna opowiedziała:


-Wiem że je wyrzuciłaś. Mam cię cały czas na oku. Nie wysilaj się i tak mnie nie zobaczysz. Teraz powiem ci coś bardzo ważnego więc posłuchaj mnie. Nie węsz, rób co ci każę, twój przyjaciel jak mu tam Zayn? Tak Zayn dowiedział się zbyt wiele...Dlatego nie prędko go zobaczysz... Jeśli chcesz żeby przeżył słuchaj się mnie i nie idź na policję bo go nie zobaczysz już nigdy więcej. A i bym zapomniał powiedz przyjaciołom bardzo chętnie zobaczę ich w akcji. 4 debili i 3 dziewczątka które niewiele co mogą....Do zobaczenia Julio McCartney. I pamiętaj widzę każdy twój ruch.

O Boże! Głos ugrzązł mi w gardle. Resztkami sił wykrztusiłam
- Zrelaksujmy się, zobaczmy jakąś komedie...A jutro opowiemy o całym zdarzeniu reszcie. Ok?
Nie czekając na odpowiedź chwyciłam przyjaciółkę za rękę i pociągnęłam do salonu. Zaczęłam przystosowywać go do seansu filmowego. Sofę i fotele ustawiłam w takim porządku \  ______  /  na środku został ustawiony bardzo duży dmuchany materac. Pomiędzy fotele a kanapę przysunęłam dwa malutkie stoliki przypominające te jakie są w sypialniach. na koniec zaścieliłam rozłożoną już kanapę i materac. Na fotele rzuciłam po dwie poduszki i koc. Korzystając z wolnej łazienki poszłam wziąć prysznic. Gdy byłam już czysta ubrałam piżamę. Poszłam do salonu i ku mojemu zaskoczeniu nie było dla mnie miejsca. Widząc że Louis siedzi na fotelu sam poprosiłam aby się przesunął. Usiadłam koło niego i przykryłam się kocem po samą szyję. Już mieliśmy zacząć oglądać film kiedy nagle Niall zadał pytanie:
- Ej a gdzie jest Zayn? 
No cóż trzeba wziąć sprawy w swoje ręce.
-No cóż Zayn... Jakby to wyjaśnić... On poszedł na imprezę. Spotkał niedawno jakiegoś starego kolegę i poszli razem zabalować. Louis był go zawieźć na imprezę i tyle.
Hmmm zabrzmiało mi całkiem przekonująco. Kupili gadkę lecz i tak rano się dowiedzą... Film się zaczął. Oglądaliśmy go może pół godziny kiedy nagle TRZASK zabrakło prądu. Jako iż w salonie było dość jasno przestraszyłam się i odruchowo chwyciłam rękę Louisa.
-Hejjj spokojnie, spokojnie!
Zaczął rechotać chłopak. A ja szybko puszczając go odpowiedziałam wzburzonym głosem że na prawdę się bardzo wystraszyłam. Lecz i tak chwilę później pogrążyłam się w wesołej krainie śmiechu.

Od Julii - Znowu...

O co chodziło? Co się działo? Z minutę na minutę, coraz bardziej się bałam. Kto to może być? Skąd ma mój numer? W głowie było więcej pytań niż odpowiedzi. Mam coraz gorsze pomysły… Z przemyśleń wyrwał mnie głos Laury.
- A gdzie reszta? 
Rozejrzałam się po obszernym pokoju, przysuwając się bliżej do przyjaciółek.
- Rzeczywiście… – Powiedziałam, po kilku sekundach zastanowienia się
- To gdzie poszli? – Dopytała Carolin
- Siedziałam w pokoju… - Rzuciłam jej znaczące spojrzenie

 Przez chwile siedziałyśmy w milczeniu, które przerwało głośne walenie w drzwi wejściowe. Pociągnęłam dziewczyny za sobą. Było ciemno, nic nie wiedziałam, ktoś musiał zasłonić dłonią wizjer. Powoli otworzyłam drzwi.
- Co ty kobieto, sumienia nie masz. Tam leje, wieje, a ty tu co? – Zdenerwował się Louis, wchodzący przez próg
Wszystkie trzy zaśmiałyśmy się, nie zważając na niebezpieczeństwo. Chłopak powiesił na wieszak swoją kurtkę i zostawił buty w korytarzu i podszedł do nas. Usłyszałam dzwonek mojego telefony, który został na górze. Zaświeciłam światło rzucające promienie na drewniane schody.
Podchodząc do biurka ujrzałam zastrzeżony numer.
- Znowu on? – Zapytał się mnie Louis
Nie odpowiedziałam, w progu zauważyłam Laurę, która od razu do nas podeszła.

wtorek, 21 stycznia 2014

Od Laury - Cz. 4

Weszłam do domu. Zapaliłam światło i stwierdziłam, że to co przed chwilą wydawało się być zmęczeniem ulotniło się ze mnie pozostawiając samą energię w duszy mojej osoby. Mama i tata dziś mają nocne zmiany, a ja siedzę sama w domu. Oni tam imprezują, a ja tu siedzę jak ciołek... Chwyciłam telefon. Menu, kontakty, J...Julia jest wcisnęłam zieloną słuchawkę i wsłuchiwałam się w monotonny dźwięk płynący z urządzenia. Nie odebrała. Cholera! Pomyślałam i nie zastanawiając się co powiedzieli by na to rodzice chwyciłam torbę, ubrałam buty i płaszcz. Wybiegłam na ciemną ulicę. Jeśli Julia nie odbiera coś jest na rzeczy, a szczególnie kiedy w jej domu jest chłopak który ją skrzywdził... Tak domyśliłam się tego aż taka tępa nie jestem. Szłam chwilę cały czas przyśpieszając. Księżyc oświetlał park co chwilę chowając się za chmurami. Już prawie wyszłam z parku kiedy nagle usłyszałam, że coś szeleści w krzakach. Biegłam, jest noc a w nocy można spotkać wielu nieciekawych typów. Stanęłam przed domem Julii. Wparowałam do środka rzucając tylko:
- Gdzie ona jest?
Podbiegłam do stołu zauważając pudło.
-Co to jest? Spytałam przestraszona. Laleczki Chucky?
Chwyciłam kilka w ręce i sprawdziłam czy jest ich dużo. Było. Był ich cały karton. Podeszłam do drzwi przy których czuwała Carolin.

- Jest tam?
Odpowiedź twierdząca. Niestety. A potem już tylko panika.
- Boże zróbcie coś! Ona może sobie coś zrobić! Musimy się tam dostać! Julia! Julia! Otwórz proszę!
Bezsilność. Rozpacz. Czarny scenariusz. Jedyne co przychodziło mi do głowy. Po paru minutach mojej histerii dziewczyna lekko uchyliła drzwi. Potem mocniej. Wyszła. Dałam jej znak ręką żeby zaczekała a sama w tym czasie wróciłam po lalki chowając je bardzo skutecznie z resztą do śmietnika. Wróciłam do przyjaciółek i razem usiadłyśmy w salonie. Cisza. Amm... próbowałam coś powiedzieć ale zrezygnowałam. Nie zamierzam się stąd dziś ruszać, zostaje tu, przy mojej przyjaciółce czy jej się to podoba czy nie! Choćbym miała spać na podłodze.
- A gdzie reszta? Spytałam zauważając ich nieobecność.